Andrzej Janikowski - Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL
„Akcja” książki skupia się nade wszystko na epoce stalinowskiej, której wszak wymysłem były koncepty rywalizacji pracy, stachanowców czy rekordów w układaniu cegieł czy gręplowaniu przędzy. Dopiero w ostatnich rozdziałach pisarz odwołuje się do późniejszych peerelowskich epok, tłumacząc się jednak tym, że w istocie wówczas było to zjawisko już o charakterze reliktowym nawet w oczach samych władz.
Książka jest utrzymana w nie do końca akademickiej manierze, autor nie wstydzi się odwołań do Wikipedii, czasami zaś podczas lektury czytelnik wręcz „słyszy” grymasy twarzy bądź uśmiech towarzyszący Andrzejowi Janikowskiemu przy nanoszeniu danych fraz. W konsekwencji książka ani przez moment nie jest ciężka w odbiorze.
Nie oznacza to bynajmniej, iż autor stroni od metod naukowych czy pozwala sobie nawet nie na publicystykę, co pisarstwo nastawione na sensacje. Przeciwnie, nie stroniąc od własnych komentarzy stara się on jednak cały czas operować źródłami, jak też przyznawać się do własnej niewiedzy bądź miałkości oryginalnego materiału.
Może odrobinę w całości brakuje ujęcia statystycznego, które jednak wymagałoby istnienia stosownych źródeł (co wcale nie jest pewne), jak też i dużego samozaparcia i benedyktyńskiego podejścia, na które autor się nie decyduje. Być może założył on, że owoce takiej pracy niekoniecznie byłyby absorbująca dla szerszego grona czytelników – i nie musiał on pozostawać w błędzie…
Omawiana książka jest ciekawa już choćby z uwagi na tematykę, wskazującą, jak łatwo bohaterzy teraźniejszości mogą trafić na śmietnik historii. W epoce korporacyjnej kultury przechwalania się liczbami nadgodzin niekoniecznie jednak jestem przekonany, że zjawisko należy postrzegać wyłącznie w kategoriach historycznych.
Autor: Klemens
Książka jest utrzymana w nie do końca akademickiej manierze, autor nie wstydzi się odwołań do Wikipedii, czasami zaś podczas lektury czytelnik wręcz „słyszy” grymasy twarzy bądź uśmiech towarzyszący Andrzejowi Janikowskiemu przy nanoszeniu danych fraz. W konsekwencji książka ani przez moment nie jest ciężka w odbiorze.
Nie oznacza to bynajmniej, iż autor stroni od metod naukowych czy pozwala sobie nawet nie na publicystykę, co pisarstwo nastawione na sensacje. Przeciwnie, nie stroniąc od własnych komentarzy stara się on jednak cały czas operować źródłami, jak też przyznawać się do własnej niewiedzy bądź miałkości oryginalnego materiału.
Może odrobinę w całości brakuje ujęcia statystycznego, które jednak wymagałoby istnienia stosownych źródeł (co wcale nie jest pewne), jak też i dużego samozaparcia i benedyktyńskiego podejścia, na które autor się nie decyduje. Być może założył on, że owoce takiej pracy niekoniecznie byłyby absorbująca dla szerszego grona czytelników – i nie musiał on pozostawać w błędzie…
Omawiana książka jest ciekawa już choćby z uwagi na tematykę, wskazującą, jak łatwo bohaterzy teraźniejszości mogą trafić na śmietnik historii. W epoce korporacyjnej kultury przechwalania się liczbami nadgodzin niekoniecznie jednak jestem przekonany, że zjawisko należy postrzegać wyłącznie w kategoriach historycznych.
Autor: Klemens