Joanna Kuciel-Frydryszak - Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Autorka wyraźnie odżegnuje się od jakiegokolwiek rewanżyzmu czy prozelityzmu, które nadając ton ujęciom tematu powstającym w okresie PRL-u wyświadczyły tematowi wielką krzywdę, uniewiarygadniając go w oczach czytelników ceniących sobie rzetelność i faktograficzny obiektywizm. W ostatnich akapitach podkreśla, że nie było jej zamiarem wypowiadanie się w kwestiach współczesnych sporów ideowych czy wręcz zajmowanie takiego czy innego stanowiska. Adekwatnej uczciwości oczekuje ona jednak również od odbiorcy swej publikacji.
Tytuł książki nie jest chwytem marketingowym, przeciwnie, trzeba go traktować wręcz dosłownie. Przedmiotowa publikacja nie ma bowiem charakteru przekrojowej opowieści o losie kobiecej ludności wiejskiej na przestrzeni dziejów, przeciwnie, jej cezura czasowa koncentruje się głównie wokół pierwszego półwiecza minionego stulecia, a i tu ogniskuje się głównie na okresie Międzywojnia. Nie tak trudno jednak o refleksję, że w XVIII czy XVII wieku – oczywiście uwzględniając pańszczyźniane realia etc. – ich los raczej nie był lżejszy.
Pewne wątpliwości w
zbudza metodologia autorki, jej ograniczenie do źródeł, których reprezentatywność można w pewien sposób kwestionować, sama zresztą ona przyznaje, że choćby przywoływane przez nią pamiętniki pochodzą od swego rodzaju wiejskiej elity, tj. osób potrafiących pisać, co wszak jeszcze do wcale niedawna stanowiło raczej wyjątek niźli zasadę. Nieco brakuje odwołań do źródeł zewnętrznych czy materiałów archeologicznych, łatwo jednak o wrażenie, że po prostu brak takowych, z uwagi na wykluczenie chłopstwa z perspektyw piśmienniczych czy urzędowych.
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” to jednak również tzw. mała historia, wywód pełen uznania – i miłości – wobec przodkiń, wiodących często życia nieszczęśliwe i pełne krzywd, a zarazem wypełnione znojem i samozaparciem obecnie trudnym do wyobrażenia. Całość nie traci na historyczno-popularyzatorskim „anturażu”, lecz zarazem uzyskuje nieco cieplejszy, bardziej „namacalny” charakter.
Lektura książki Joanny Kuciel-Frydryszak była dla mnie przeżyciem o charakterze osobistym, przed oczami stawały mi bowiem kobiety z mej rodziny przynależne do poprzednich pokoleń, których losy wspomniane mniejszym czy większym półgębkiem przy okazji takiego czy innego spotkania często odnajdywałem bezpośrednio na kartach owej pozycji. Nie sposób nie zapytać – dlaczego tak późno?
Autor: Klemens
Tytuł książki nie jest chwytem marketingowym, przeciwnie, trzeba go traktować wręcz dosłownie. Przedmiotowa publikacja nie ma bowiem charakteru przekrojowej opowieści o losie kobiecej ludności wiejskiej na przestrzeni dziejów, przeciwnie, jej cezura czasowa koncentruje się głównie wokół pierwszego półwiecza minionego stulecia, a i tu ogniskuje się głównie na okresie Międzywojnia. Nie tak trudno jednak o refleksję, że w XVIII czy XVII wieku – oczywiście uwzględniając pańszczyźniane realia etc. – ich los raczej nie był lżejszy.
Pewne wątpliwości w
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” to jednak również tzw. mała historia, wywód pełen uznania – i miłości – wobec przodkiń, wiodących często życia nieszczęśliwe i pełne krzywd, a zarazem wypełnione znojem i samozaparciem obecnie trudnym do wyobrażenia. Całość nie traci na historyczno-popularyzatorskim „anturażu”, lecz zarazem uzyskuje nieco cieplejszy, bardziej „namacalny” charakter.
Lektura książki Joanny Kuciel-Frydryszak była dla mnie przeżyciem o charakterze osobistym, przed oczami stawały mi bowiem kobiety z mej rodziny przynależne do poprzednich pokoleń, których losy wspomniane mniejszym czy większym półgębkiem przy okazji takiego czy innego spotkania często odnajdywałem bezpośrednio na kartach owej pozycji. Nie sposób nie zapytać – dlaczego tak późno?
Autor: Klemens