Zjazd I
I Zjazd Sztabu
I stało się. W końcu! Co prawda wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazywały, iż zorganizowanie Zjazdu SVV jest praktycznie niemożliwe(mając
na uwadze dotychczasowe zamierzenia). Nawet najwięksi optymiści nie dawali
wiary i szans na to, że kiedykolwiek dojdzie do oficjalnego Zjazdu SVV. A
jednak stało się inaczej. 26 paĽdziernika 2002r.-ta data przejdzie do
historii naszej organizacji. W tym to bowiem dniu miał miejsce w Warszawie
zapowiadany wszem i wobec Zjazd SVV. Ja, major Perkun, Przewodniczący Rady
SVV, miałem(i nadal mam) ambicje, aby nasza organizacja funkcjonowała nie
tylko w świecie "wirtualnym", ale również w tym naszym "realnym". Nic bowiem
lepiej nie scementuje nas samych, jak bezpośrednie spotkania, wymiana
poglądów, doświadczeń, wiedzy, umocnienie przyjaĽni. Aby wreszcie nasza
organizacja zaczęła być postrzegana również jako twór z krwi i kości, twór
ludzi żywych, a nie wirtualnych robotów.
Jechałem do Warszawy bardzo podekscytowany, ciekawy poznania nowych ludzi,
spotkania wreszcie innych Sztabowiczów,(Hallack spanikował przed deszczem i
ostatecznie nie pojechał, choć liczyłem na to, że ostatecznie się odważy, w
przeciwieństwie do mnie-ja ostatecznie mimo deszczu, odważyłem się
pojechać). Wyruszyłem o 03.57 z Włocławka. Co prawda pogoda nie była zbyt
imponująca, ale co tam-z cukru nie jesteśmy drodzy Sztabowicze!!! Deszcz nie
pada wiecznie. To nie Afryka i pora deszczowa. Dojeżdżając do Warszawy przed
godz. 06.00, skontaktowałem się z Radzikiem, który oczekiwał mnie już na
Dworcu Centralnym. Po przybyciu do Warszawy, ok.06.30, po kilku zabawnych
akcjach:), w końcu doszło do spotkania z Radzikiem. To było dopiero
przeżycie. Obaj byliśmy głodni, więc skierowaliśmy swoje kroki ku
tajemniczej restauracji, gdzie Radzik zwykł się posilać bodajże indyjskimi
daniami. Już podczas jedzenia rozmawialiśmy o różnorodnych sprawach
dotyczących Sztabu, jak i poszczególnych Sztabowiczów. Po posiłku, zgodnie z
planem, Radzik musiał udać się na uczelnię. A ja z nim-dla towarzystwa i z
ciekawości. Uniwersytet Warszawski-1,5 godz. wykładu z Modelowania
Ekonomicznego! Perkun i Radzik siedzą w pierwszym rzędzie! Myślałem, że
ducha wyzionę albo usnę na wieki:) To dzięki temu, iż Radzik podtrzymywał
mnie na duchu, dotrwałem do końca. Wykładowca ciągle pisał jakieś wzory na
tablicy złożone z greckich liter. Spoglądałem na słuchaczy i spytałem
Radzika, czy oni coś z tego rozumieją. Radzik ze stoickim spokojem
odpowiedział, że to największe mózgi w Polsce, kwiat polskiej młodzieży
studenckiej w ramach ekonomii. To oni uratują ten nieszczęsny kraj przed
ostateczną zagładą:) Jednym słowem: MIB jako kara dla Sztabowicza, to pikuś
w porównaniu z przyjemnością bycia na wykładach z Modelowania Ekonomicznego.
Po wykładzie udałem się z Radzikiem na umówione spotkanie(stosowną korektę
miejsca spotkania Radzik wysłał na listę), na stacji metra-Wilanowska o
godz. 10.00. Jadąc tam, cały czas myśleliśmy nad tym, ilu Sztabowiczów
stanęło na wysokości zadania i odważyło się przyjechać do Warszawy na Zjazd?
Przyjechaliśmy. Na stacji oczekiwał nas Woland i ....nikt więcej się nie
zjawił!!!
Ostatecznie pragnę zakomunikować! Uczestnicy I Zjazdu Sztabu Weteranów, to
Perkun(w zaistniałej sytuacji reprezentujący niejako osobę Marszałka i
Radę), Radzik i Woland.
Drodzy Sztabowicze!!! No tak być nie może!!! Przegięliście pałę i to
ostro!!! No jak to wygląda?!
Jak my funkcjonujemy!? Przecież nie jesteśmy przedszkolakami! Żadnych
usprawiedliwień nie przyjmuję! To jest coś niepojętego, aby grupa ludzi nie
mogła się spotkać raz do roku! Ja rozumiem-Simon, Aciek-mają te 13,14 lat,
rodzice bali się ich puścić samych. Ale pozostali!?
Większość z was spokojnie mogłaby się podpisać pod hasłem "Po prostu mi się nie chciało"
Gros z was po prostu olało sprawę i to równo! Ja słowa dotrzymałem i
przyjechałem. Wy natomiast lansowaliście różne cuda-niewidy, aby nie
przyjechać. Po prostu większości wam się nie chciało i taka jest prawda!
Powiedzmy to sobie uczciwie! Wstyd i hańba!
Jak widzicie, Zjazd jest możliwy. Ja byłem, Radzik był, Woland był. Woland
liczył na to, że będzie Marszałek, Radzik-że będzie Hallack, ja-że będzie
Agent. Chociaż tylu, choć powinno być zdecydowanie więcej. Trudno. Pierwsze
lody przełamane. Ponoć początki bywają trudne. Niech i tak będzie, ale
naprawdę-dało się odczuć brak wielu osób. Zawiedliśmy się na wielu. Może
jestem zbyt ostry i niesprawiedliwy. Jak tak, to przepraszam, ale sami
rozumiecie...
Wrócę jeszcze do "Was", a tymczasem przenieśmy się na Zjazd:)
W przytulnym pubie, przy zimnym piwku, wyłożyłem Wolandowi wszystkie plany i
zadania dotyczące naszej strony internetowej. Oczywiście tradycyjnie Radzik
i Woland podjęli tematykę Combat Mission, której przysłuchiwałem się z dużym
zaciekawieniem. Niebawem jednak Radzik ponownie musiał udać się na uczelnię,
więc chwilowo na polu bitwy zostałem ja i Woland:) Zagraliśmy partyjkę w
kropki. Kochani Sztabowicze! Woland okazał się naprawdę godnym
przeciwnikiem. Nie łapał się np. na "podwójne stopowanie". Hojnie za to
stosował "perfidy". Podczas tej rozgrywki szlachetny Woland widząc, iż jego
działania z tajemniczymi skrętami o woni kadzidła, zręcznie robionymi
jeszcze w obecności szlachetnego Radzika i palonymi z pełną powagą sytuacji,
nie przynoszą pożądanych rezultatów, sięgnął po środek ostateczny, aby uśpić
moją czujność:) Wyjął z zanadrza fajkę(niczym myśliwy lub marynarz), po czym
atakował mnie raz po raz serią dymów, niczym smok wawelski. Daremny wysiłek.
Ot, cały profesor czarnej magii:)
Nie mógł zaradzić na "taktykę żabiego skoku" i gra na razie zakończyła się
wynikiem mniej więcej 10:1 dla szlachetnego Perkuna. Woland zabrał mi jedną
kropkę, ale w ramach "nierównej wymiany międzynarodowej". Pasjonująca
rozgrywka, choć Radzik spojrzawszy na zgrupowanie kropek i krzyży
odpowiedział mniej więcej ze stoickim spokojem: Nic z tego nie rozumiem. Co
wy w tych bazgrołach widzicie fascynującego!? Piękna gra-odrzekł Perkun:)
I ponownie spotkaliśmy się z Radzikiem, tym razem w innym, przytulnym pubie,
przy zimnym piwku. Omawiane tematy:Combat Mission:), ale i inne gry: Faraon,
Mediewal:Total War, Age of Empires, Stronghold, Morrowind, Battle Isle,
Sudden Strike 2, Close Combat, Frendz:) itd... Również dużo o Sztabie, jego
niektórych członkach. Przyszły i wspomnienia.
Radzik pozwolił sobie na kilka gorzkich słów i uwag pod adresem Sztabu
Weteranów. Mówił m.in. o tym, iż kiedyś lista dyskusyjna bardziej tętniła
życiem, poruszane było wiele interesujących tematów, które przyciągały
więcej osób, większa była aktywność Sztabowiczów. Obecnie lista dyskusyjna
spadła na dalsze pozycje, a na czoło wysunęła się strona, gazetka itd. I co
by nie mówić, nie można Radzikowi odmówić racji. Oberwało się i aktualnej
Radzie, a całe gromy przyjąłem na siebie:) Należy to zmienić i przynajmniej
zrównoważyć. To na liście przede wszystkim ma tętnić życie.
Około godz. 13.00 się pożegnaliśmy i każdy rozjechał się w swoją stronę.
Zjazd dobiegł końca. Oby następny cieszył się większym powodzeniem. Tego
sobie i wam, Sztabowicze, życzę.
Pozdrawiam
Major Perkun
Przewodniczący Rady Sztabu
piorojewski@poczta.onet.pl
I Zjazd Sztabu
Autor: Perkun